Flieger Nightstorm Dowódca Armii
Liczba postów : 17 Reputation : 0 Join date : 12/03/2011 Age : 28
Karta Postaci Wiek: 16 lat Moce: Inokineza; Biokineza; Uzdrawianie; Atmokineza Umiejętności: Informatyka; Lotnictwo
| Temat: Flieger Pią Mar 18, 2011 6:16 pm | |
| Imię: Marianne, jednak mówią na nią Mary lub Flieger (niem. Lotnik) Nazwisko: von Himbeerschmidt Wiek: 16 lat (urodzona 20 maja 1996)
Ranga: Nightstorm Pod Rasa: Sorceres
Ród: von Himbeerschmidt. Znany jest głównie z lotniczej przeszłości. Lotnicza pasja przechodziła z ojca na syna, nie raz zahaczając o dziewczyny. Jeżeli nawet przedstawicielki płci pięknej osobiście nie latały, często posiadały bardzo duży zbiór informacji o awiacji. Niektóre pracowały na przykład na lotnisku. Wielu awiatorów z rodu brało udział w wojnach np. w II Wojnie Światowej. Zdarzało się również, że nadawali sobie przydomki od najulubieńszych samolotów, jednak nie stosowali tego na dłuższą metę. Pseudonim Marianne to Messerschmitt.
Rodzina: * Beatrix von Himbeerschmidt (z domu Shlattner) - urocza kobieta w wieku czterdziestu trzech lat, delikatną nadwagą, której zbytnio nie widać przy jej wzroście 1,72 cm. Posiada brązowe włosy, często kręcone (w dzieciństwie miała loki, później jej się wyprostowały, ale znów zaczęła je kręcić), nie sięgające nawet do ramion. W domu uważana za "tą złą", bo jest najbardziej surowa i odpowiedzialna. Pomimo tego jest bardzo wesoła i wyrozumiała. Ogólnie rzecz biorąc jest miła, przyjaźnie nastawiona i tolerancyjna. Gotowa pomóc w każdej sytuacji. Uwielbia zespół "Queen", którego słucha na okrągło, więc Marianne zna już dużo ich piosenek. Beatrix jest palaczką, ale nigdy nie przesadza z nikotyną. Pracuje na lotnisku w części odprawy bagażowej.
* Arkadiy von Himbeerschmidt - dlaczego Niemiec z dziada-prawdziada ma rosyjskie imię? Sprawa bardzo prosta. Kiedy jego ojciec odbywał akurat próbny lot małą Cessną po naprawie, zapalił mus się silnik, co oczywiście zakończyło się drobną katastrofą na terenie Rosji. Z płonącej maszyny wydobył go tubylec - Arkadiy Engskov. Niezmiernie wdzięczny Ludwig bardzo zaprzyjaźnił się z Rosjaninem, by na finał mianować jego imieniem swojego od dawna wyczekiwanego syna. Ogółem ojciec Marianne jest bardzo miły, opiekuńczy i zabawny. Posiada krótkie, siwiejące już czarne włosy i często nosi krótki zarost. Również ma lekką nadwagę, choć bardziej widoczną niż jego żona. Ma czterdzieści pięć lat i jest kapitanem samolotu linii Lufthansa. Pomimo tego iż jest pilotem, kiedy ma więcej wolnego czasu niż 24 godziny, lubi wypić jakiegoś drinka. Arkadiy znany jest też ze swojego dziwnego gustu kulinarnego: potrafi zmieszać ze sobą jogurt, płatki owsiane, keczup, musztardę, kiełbasę, brzoskwinię i dżem a po tym to wszystko zjeść.
* Nicholas von Heerwagen - kuzyn Marianne, do którego jest bardzo przywiązana emocjonalnie. Jest to osiemnastoletni chłopak o blond włosach i brązowych oczach. Również pilot, na razie tylko małych samolotów. Odegrał w życiu dziewczyny bardzo ważną rolę, gdyż przez dwa lata się w nim podkochiwała (nie była jeszcze świadoma, że uczucia do kuzyna to kazirodztwo). Był również pierwszym prawdziwym przyjacielem dziewczyny. Przyciągnął ją bowiem swoim miłym charakterem, wesołością, odwagą i kulturą. Od zawsze też był dla niej jak starszy brat. Nicholas jednak posiada rodzonego brata, Gilberta, z którym Marianne też jest w dobrych kontaktach.
Charakter: Jej charakter jest dość skomplikowany, a w dodatku zmienny. Zmienia się przez pogodę, lub po prostu hormony. Zdarza się jednak, że kiedy coś ją boli, jest wredna tak bardzo, że lepiej nie być w pobliżu. Zazwyczaj jest osobą bardzo wesołą i gadatliwą. Nie wstydzi się rozmawiać z chłopakami i uważa, że może się zaprzyjaźnić z każdą osobą jaką napotka, jeśli ta druga też będzie tego chciała. Jednak nie lubi zaczynać rozmowy z nieznajomymi. Miła i żywiołowa, odważna, nawet pomocna. Jednak również zbyt łatwowierna. Choć jest osobą słabą psychicznie, dobrze to ukrywa, ale czasami łatwo doprowadzić ją do zdenerwowania, płaczu lub nawet krótkiej depresji. Na szczęście szybko potrafi się po takim przeżyciu pozbierać. Nie przepada za krytyką co do swojej osoby i czasami wymaga dużo od innych, ale zbyt mało od siebie, więc zdarza jej się być małym samolubem. Nie lubi być najważniejsza w jakimś gronie. Często jest szczera, oraz pragnie realizacji swych celów i pragnień. Lubi korzystać z życia i przywiązuje dużą wagę do wartości rodzinnych. Jest dyskretna - potrafi dochować tajemnicy. Nie czuje się jednak zbyt dobrze w towarzystwie wielu osób. Potrafi być bardzo wybredna. Po za tym nie potrafi utrzymać porządku w pokoju przez dłużej niż cztery dni. Nie umie również kłamać, więc jeżeli ktoś nie zauważy, że ściemnia to na serio jest cud. Zdarza jej się chodzić z głową w chmurach, lubi się rozmarzać o ukochanych aktorach. Kocha samoloty i wszystko co z nimi związane. Bardzo lubi fotografować, ale uwielbia też być w centrum obiektywu. Choć nie potrafi ładnie rysować, to jednak to lubi, więc w wolnym czasie zdarza jej się narysować jakąś głupotę typu wojowniczka z motylimi skrzydłami i świecącym mieczem w dłoni. Można jeszcze napisać, że interesuje się wojnami, szczególnie zainteresowała ją II Wojna Światowa. Jej pradziadek się w niej udzielał i na pamiątkę po nim dostała Krzyż Żelazny, którego zna dokładnie całą historię. Jest też fanką kultur narodowości. Nie interesuje się geografią, lecz uwielbia różnorodność zachowań, wyglądów, stylów poszczególnych narodów. Zna bardzo dobrze język angielski i choć zawsze brakowało jej czasu na naukę innych, potrafi powiedzieć również poszczególne słówka po rosyjsku i fińsku, co nie zmienia faktu, że w żadnym z tych języków nie umiałaby nawet powiedzieć jednego, pełnego zdania. Zna tylko pojedyncze słówka. Jako iż jest trochę dziecinna, nie potrafi oprzeć się widokowi baniek mydlanych i brokatu. Niczym magnes przyciągają ją takie dodatki do drinków jak palemki, parasolki czy szpadelki lub breloczki. Leci z łapami do każdego zwierzaka jakiego napotka. Kocha filmy, w których coś dzieje się z samolotami. Fascynują ją magiczne istoty: UFO, jednorożce, syreny, smoki i inne. Gdyby skupić się na jej guście kulinarnym, nie jest zbytnio rozszerzony: nie cierpi ryb, serów (toleruje tylko te na pizzy, zapiekankach i spaghetti), grzybów, ogórków (wyjątkami są tzw. "świeże"), owoców morza, surówek. Coś jeszcze by się znalazło, serio. Jeśli chodzi o napoje to uwielbia bezalkoholowe mojito, coca-colę, soki owocowe. Nie lubi herbat i kawy. A teraz jeszcze coś o jej wadach... Jest fajtłapą: nie potrafi zrobić najprostszych rzeczy jak ugotować obiad, przyszyć coś nie wspominając w ogóle o uszyciu. Jako ostatnie zostaną opisane jej lęki i nienawiści. Pomimo swoich zdolności zmiany DNA boi się pająków. Choć może go kontrolować, boi się ognia. Boi się również między innymi pajęczyn, burz, gazu, wind. Czego nienawidzi? Zdrajców, tego na pewno. Nienawidzi również papierosów i palaczy, alkoholu (nie smakuje jej) a na narkotyki to już w ogóle nie może patrzeć. Nie znosi chłopaków, którzy zmieniają dziewczyny jak rękawiczki i na odwrót. Nienawidzi rasistów i szowinistów. Należy również dodać, że nie potrafi kontrolować swoich niekulturalnych odruchów słownych. W skrócie: klnie jak szewc nawet tego nie zauważając.
Wygląd: Marianne zawsze się czymś wyróżniała, nigdy nie była jak jej wszystkie koleżanki. Jest to dziewczyna średniego wzrostu (około metr siedemdziesiąt). Posiada grube kości (dziedziczne w jej rodzinie), co sprawia, że nie wygląda na kruchą i delikatną jak dużo innych dziewczyn. Jednak jej to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Dzięki temu czuje się silniejsza niż inne. Jednak jej waga jest idealnie dopasowana do wzrostu. Skórę ma trochę ciemniejszą niż typowa środkowoeuropejska, w dodatku bardzo podatną na słońce co sprawia, że szybko się opala. Mary ma ciemnobrązowe włosy sięgające mniej więcej do ramion, choć może trochę dłuższe. W niektórym świetle wydają się być czarne, a czasami nawet i granatowe. Fryzura Marianne ma to do siebie, że należy ją suszyć "od dołu", dlatego zaraz po tym wygląda jakby urwała się z jakiegoś anime pokroju Dragon Ball. Posiada grzywkę zaczesaną zawsze na lewą stronę. Należy również dodać, że przeważnie nie wiąże włosów, ewentualnie w lato, gdy jest bardzo gorąco. Mary ma też brązowe oczy, otoczone długimi, gęstymi rzęsami. Do tego wszystkiego posiada lekko zadarty nos. Kiedy się uśmiecha, można zauważyć jej równe, białe zęby i malutki dołeczek w brodzie. Należy też dodać, że w porównaniu do innych dziewczyn, nigdy nie tknęła tuszu do rzęs, cieni czy chociażby podkładu. Prawda jest taka, że bez tych kosmetyków wygląda znacznie lepiej. Flieger uwielbia wolność. Dlatego ubrania, które ograniczają ruchy nie znajdą miejsca w jej szafie. Na półkach upchnięte ma koszulki na ramiączka oraz mnóstwo T-Shirtów. Nienawidzi długich rękawów, dlatego górne partie garderoby ma tylko dwie w takim kroju. Uwielbia chodzić w swoich spranych, dawniej granatowych jeansach rurkach i bojówkach. Na jej nogach nigdy nikt nie ujrzy butów z obcasami - toleruje jedynie trampki i adidasy. Ma słabość do butów sięgających do pół łydki, dlatego kilka takich też ma. Ogólnie lubi każdy rodzaj obuwia, tylko żeby nie miał obcasów.
Cechy Szczególne: Krzyż Żelazny na szyi.
Moce: - Inokineza: kontrolowanie przestrzeni, zakrzywianie jej i tworzenie obiektów. Dziewczyna jeszcze nie nauczyła się dobrze to robić więc póki co potrafi tylko tworzyć obiekty. Jednak jej twory również się rozpadają po paru godzinach. - Biokineza: modyfikowanie kodu DNA. Potrafi więc zmieniać się w różnych ludzi i zwierzęta. "Dodatkiem" do tego jest jednak to, że potrafi zmieniać się w największy lęk przeciwnika. Wadą tej mocy jest to, że jeżeli ktoś ją wyprowadzi z równowagi to może (w 98% właśnie tak się kończy) wrócić do normalnej postaci. - Atmokineza: umiejętność kontroli pogody, daje jej to również kontrolę nad ogniem, powietrzem i wodą. Pogoda jest na małą skalę a żadnym z żywiołów nie może zrobić żadnego rodzaju katastrofy jak np. tornado, wielki pożar czy tsunami. - Uzdrawianie: potrafi leczyć swoje rany zewnętrzne, jednak choroby uzdrawialne musi leczyć zwykłymi lekami.
Umiejętności: - Bardzo dobrze zna się na samolotach, dobrze radzi sobie również w symulatorach komputerowych. Potrafi też latać małymi samolotami wojennymi, natomiast jeśli chodzi o jakieś wielkie pasażerskie, to jeszcze w nich nie próbowała. - Wysoko rozwinięte umiejętności informatyczne
Historia: Wszystko zaczyna się od dnia 20 maja. Była wiosna, czuć zapach kwiatów, wzrokiem gdzieniegdzie można było odnaleźć motyle. Ale takie coś głównie w parkach i lasach. Berlińskie ulice jak zawsze były zapełnione samochodami, mieszczanami i turystami. W tle słychać klaksony, przekleństwa i szumy wydawane przez przelatujące samoloty. Wesołe muzyczki z pobliskich sklepów, małe budki z jedzeniem... Było po południu, ruch więc jeszcze większy niż rano czy nocą. Gdyby jednak wejść do szpitalnej sali nr. 118 można by było zobaczyć, jak w pewnym momencie pielęgniarka bierze do rąk małe dziecko. Dziewczynkę, owinięto więc ją w różowy ręczniczek. Obok matki dziecka stał ojciec noworodka. Słońce wdarło się do pokoju przez duże okno, jakby również cieszyło się z przyjścia na świat nowej istoty. - Jak jej damy na imię? - spytał mężczyzna. - Myślałam o... Marianne. Podobne do imienia mojej babki, Marii. - odpowiedziała spokojnie kobieta, przejmując niemowlę od pielęgniarki. - Niech więc tak będzie. Witaj na świecie, Marianne. ______________________________________________
- Guten Tag! - przywitanie to dało się usłyszeć w całym domu. Tego dnia Marianne miała swoje dziesiąte urodziny. Do tej pory jej życie toczyło się bardzo normalnie. Mała dziewczynka, w zielonej sukience i związanymi za pomocą zielonych wstążeczek w dwa kucyki włosami zaczęła zbiegać po schodach dużego domu na obrzeżach Berlina. Dobiegła na dół. Arkadiy stał na środku salonu w swoim roboczym ubraniu. W jego brązowych oczach była radość ze względu na kolejny bezpieczny powrót do domu ale również ze względu na szczególny dzień jego dziecka. Ukucnął lekko i wziął Mary na ręce, by złożyć jej życzenia. Po chwili z kuchni wyszła Beatrix. - Guten Tag. - odpowiedziała i pocałowała męża w policzek. - Tato, gdzie byłeś? - spytała z uśmiechem dziewczynka. - W Moskwie. - odparł spokojnie, po czym obiecał, że następnym razem ją weźmie ze sobą. Kiedy Arkadiy przebrał się, całą rodziną pojechali do eleganckiej restauracji. Gdy dojechali, wszyscy już byli w środku. - Choć, porozmawiasz z kuzynami. - powiedział ojciec dziewczynki, po czym wziął Marianne za rękę i zaprowadził ją do trzech chłopaków. - To są Nicholas, Ivan i Gilbert. - przedstawił spokojnie wszystkie dzieci. Arkadiy z lekkim uśmiechem poszedł do dorosłych. Pierwszymi przyjaciółmi Mary byli właśnie jej kuzyni: brązowooki blondyn - Nicholas von Heerwagen, starszy był od niej o trzy lata i tak jak ona pochodził z Niemiec. Bratem Nicholasa był starszy od niej o rok Gilbert, który również był blondynem lecz tak jasnym, że jego włosy wydawały się wręcz srebrne. Ivan Orlikow, starszy o lata dwa, syn siostry matki Beatrix to grubokościsty, wiecznie uśmiechnięty Rosjanin o włosach koloru popielaty blond, który - o dziwo - również umiał bardzo dobrze niemiecki. Kilka minut później do Mary podeszła Beatrix i zaprowadziła na środek sali, gdzie wszyscy ją otoczyli i zaśpiewali typowe "sto lat". ______________________________________________
Czas mijał szybko, a jej życie toczyło się normalnie: szkoła, przyjaciele, komputer itp. Pewnego wieczora drzwi od pokoju Mary otworzyły się cicho. Dziewczyna siedziała przed komputerem i pisała na komunikatorze ze znajomymi. Były wakacje, dokładnie drugi tydzień. Słysząc otwieranie drzwi, Mary odwróciła się na swoim obrotowym krześle i od razu zauważyła elegancko ubranego ojca. - Idziemy do teatru. Będziemy późno. Dobranoc. - powiedział spokojnie po czym wyszedł. Chwilę później dziewczyna usłyszała zamykanie się drzwi wejściowych. Kilka godzin później spojrzała na godzinę i datę wyświetlaną w komputerze. Była 22:00. Marianne już miała szesnaście lat z kawałkiem. Wyłączyła komputer i przeciągnęła się. Nie wiedziała dokładnie, co by tu porobić. Leniwie podniosła swoje "zwłoki" z fotela, zbiegła po schodach i stanęła twarzą w twarz z ciemnością będącą w kuchni. Włączyła światło szybkim gestem i weszła do pomieszczenia. Rozejrzała się w obawie przed ewentualnymi pająkami (bardzo się ich bała i myślała, że w każdym rogu jakiś jest, choć przez miesiące żadnego nie widywała) i podeszła do lodówki. Wyjęła stamtąd małą puszkę coli, a następnie wsadziła do mikrofalówki paczuszkę popcornu. Dlatego po trzech minutach w powietrzu czuć było tylko popcorn. Biorąc miskę z chrupkami, zgasiła światło i wróciła do pokoju. Rozsiadła się na wielkim pufie, otworzyła napój i powoli zaczęła popijać. Było lato, więc nawet w nocy był upał. Mary usiadła w oknie i przyglądała się krajobrazowi. Zauważyła na dole kota i pomachała mu. Zawsze była ciekawa, jak to jest być takim zwierzęciem. To, co się wydarzyło później, było wręcz nienormalne. Nawet nie "wręcz"! Po prostu BYŁO nienormalne. Poczuła coś, co wtedy nazwałaby instynktem, teraz po prostu dziecięcą zachcianką. Wymieniła z kotem jakby porozumiewawcze spojrzenie. Nie potrafiłaby wyjaśnić nikomu, o co z tym chodziło, ale... chwilę później przeskoczyła na drzewo stojące przed oknem. Z gałęzi zeskoczyła w bardzo prosty sposób. Niestety wylądowała w kałuży. Spojrzała w odbicie, gdy zamiast siebie zobaczyła kota. Jak się później okazało: była to jej pierwsza moc. ______________________________________________
- Nicholas! Gilbert! Zaczekajcie! - krzyknęła Marianne. Wraz z kuzynami szwendała się po lesie. Był to jakiś trzeci czy czwarty tydzień wakacji. Zdążyła już opanować swoją moc przemiany. Jednak nie przyznawała się do tego rodzicom. Może kiedy indziej, lecz nie teraz. Nicholas i Gilbert normalnie nie mieszkali w Berlinie. Jednak podczas wakacji Mary ich również do siebie zaprosiła. Kochała towarzystwo wszystkich swoich kuzynów dlatego obowiązkowo spotykała się z każdym. Lecz miała dosyć tego, że Heerwagenowie na nią nie czekają. Zmieniła się w geparda, czego już się nauczyła. Kiedy ich dogoniła, powróciła do siebie. Oczywiście chłopaki spojrzeli zaskoczeni na nią. Dalej nie mogli się przyzwyczaić do jej mocy. - Masz zamiar podbić teraz świat dzięki tej umiejętności? - spytał Gilbert. - Gilbo... Ty tylko być świat podbijał. - odpowiedział Nicholas i zaśmiał się cicho. - Z drugiej strony jest to ciekawe pytanie. - dodał. - Nie, nie mam zamiaru podbijać świata. - powiedziała Marianne i zaśmiała się. Szli tak jeszcze parę dobrych kilometrów. Mary wyskoczyła nagle przed chłopaków z szerokim uśmiechem. - Mam pomysł. Pobawmy się w chowanego. Wy szukacie! - krzyknęła i zaczęła biec, kiedy tamci liczyli do dwudziestu. Po paru minutach udało im się ją znaleźć. - No dobra, kochani. A teraz jak mamy wrócić? Chyba aż tak głęboko w ten las to się nie zapuszczaliśmy. - powiedział Nicholas rozglądając się. - Po za tym ściemnia się... - dodał Gilbert. Krótko mówiąc cała trójka miała problem. Nie wiedzieli gdzie byli, jak wrócić, a jak będzie ciemno to już w ogóle stracą orientację. - Hej, Marianne. Może ty spróbujesz? Skoro masz moc... - rzucił srebrnowłosy. Dziewczyna jednak wiedziała, że nie jest w stanie nic zrobić. Ukucnęła więc bezradnie i zaczęła myśleć o tym, że gdyby tylko mieli kompas, byłoby dużo łatwiej. W tym też momencie przed nią pojawił się taki bajerek. - Chłopaki... - zaczęła zaskoczona. Podniosła przyrząd i opowiedziała im co zrobiła. Wszyscy byli dość zdziwieni, lecz jako iż była to jedyna opcja, ruszyli na północ. Ledwo zaszło słońce a stali na poboczu znanej im drogi. - No to teraz kto pierwszy w domu! - krzyknął Nicholas i cała trójka ruszyła biegiem w kierunku zabudowań. ______________________________________________
Szósty tydzień wakacji - z góry zaplanowany. Odwiedziny w Rosji, u kuzyna Ivana. Dziewczyna stała na lotnisku Berlin-Tegel i patrzyła przez okno na samoloty. Przed nią widoczny był samolot Lufthansy, którym miał pilotować jej ojciec. Czekała na niego, bo umówili się przed rozpoczęciem "magicznej podróży odprawowej". Kiedy Arkadiy doszedł, razem przeszli przez wszystkie prześwietlania i tym podobne. W końcu dziewczyna była w samolocie. Usiadła na przydzielonym sobie miejscu koło okna i patrzyła przez nie. Padał deszcz. Ulewny deszcz. Nie przepadała za taką pogodą, lecz modliła się w duchu by nie było burzy. Jako iż ludzie dopiero zaczynali wchodzić, pobiegła do kokpitu. - Tato... prawda, że jeżeli w samolot uderzy piorun, to nic się nie stanie? - spytała zmartwiona. Tyle rzeczy wiedziała o samolotach i w zasadzie odpowiedź na to pytanie znała. Jednak chciała jeszcze raz spytać... upewnić się. - Nie, nic się nie stanie. - odpowiedział spokojnie Arkadiy i pogłaskał ją po głowie. - Zaraz startujemy. Biegnij na miejsce. - dodał z uśmiechem. Mary grzecznie wróciła na miejsce. Miała farta, bo nikt nie siedział koło niej. Dlatego całe trzy fotele miała tylko dla siebie. Ze spokojem odczekała start, a gdy przestali się wznosić, zajęła się swoją mp4. Obudziło ją ciche pukanie. Przysnęła, to normalne. Kiedy spojrzała przez okno zobaczyła, że dalej pada. Myślała, że kiedy będą lecieć już nad Białorusią, przestanie. W tym problem, że wydawało jej się jeszcze gorzej. Kiedy zauważyła błysk. Zamarła. Błagała, żeby to były tylko zwidy. Nienawidziła burz w czasie lotu. Chwilę później usłyszała sygnał zapięcia pasów. Tak też zrobiła. Delikatne turbulencje miotały nią na lewo i prawo. Miała zamknięte oczy a okno już dawno zasłonięte. Jednak wiedziała, kiedy błyskało, bo u innych pasażerów okna były odsłonięte, a z ciekawości od czasu do czasu otwierała oczy by na powrót je zamknąć. Zacisnęła ręce w pięści i wyobraziła sobie czyste, nocne niebo. Rozgwieżdżone, z delikatną poświatą księżyca. W końcu otworzyła oczy. Spojrzała na innych ludzi. Siedzieli spokojnie, jakby właśnie szli na stracenie, ale ktoś im powiedział, że jednak nie. Powoli odsłoniła okno. Deszcz przestał padać. Burza ustąpiła. Była dokładnie taka pogoda, jaką sobie wyobrażała. Nie do końca wiedziała dlaczego, lecz szybko sobie to uświadomiła. Kolejna moc. Kilkanaście minut później z głośnika usłyszała, że podchodzą do lądowania. Nareszcie. Nie spodziewała się, że lot minie tak szybko, ale to przecież około dwóch godzin, siedemnastu minut. Kiedy samolot wylądował, drzwi lekko się otworzyły a ona już biegła. Odprawy wszystkie skończyła biegusiem, odebrała bagaż i kiedy tylko go dostrzegła, uwiesiła się Ivanowi na szyi. - Bałam się, że już cię nie zobaczę. - powiedziała cicho. Jedna burza, a ona myślała, że to już koniec. Przecież nie tylko ona leciała samolotem w burzy. Lecz wszyscy znali jej lęki, a wielki znak "Lotnisko Moskwa-Szeremietiewo" tylko ją utwierdzał w tym, że żyje. ______________________________________________
Koniec wakacji nastał. Lecz kolejna zmiana... zamiast do swojej ostatniej berlińskiej szkoły, została "generałem" Nightfall.
Ostatnio zmieniony przez Flieger dnia Sro Mar 23, 2011 8:54 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
|